- Szczegóły
W sobotę, 22 czerwca 2024 roku odbędzie się w Tczewie diecezjalny festyn dla osób z niepełnosprawnością.
- Szczegóły
W audycji Gość Poranka w Radiu Głos gościliśmy dziś, 20 maja Marię Pańczyk-Pawlak - pasjonatkę kapliczek i krzyży na Kociewiu.
- Szczegóły
- Patron Dnia: Święty Bernardyn ze Sieny, propagator Imienia Jezus-
Reformator zakonu franciszkańskiego, wielki propagator Imienia Jezus – pisze ks.
Arkadiusz Nocoń w felietonie dla portalu www.vaticannews.va/pl i Radia
Watykańskiego.
20 maja wspominamy św. Bernardyna ze Sieny (1380-1444),
prezbitera. Kanonizował go Papież Mikołaj V w 1450 r. Jego relikwie znajdują się w
kościele św. Bernardyna w L’Aquila. Jest patronem kaznodziejów i chorych na płuca.
Bernardyn urodził się 8 września 1380 r. w Massa Marittima k. Sieny. Wcześnie osierocony
przez rodziców, wychowywany był przez krewnych, którzy pomogli mu zdobyć
wykształcenie. Po ukończeniu studiów z prawa i teologii, zapisał się do „Bractwa Maryi”,
którego celem było osobiste uświęcenie, opieka nad pielgrzymami i posługiwanie chorym.
Spełniając z gorliwością swoje obowiązki, zaraził się podczas epidemii i cudem uniknął
śmierci. Po wyzdrowieniu rozdał swój majątek i wstąpił do franciszkanów, podejmując z
czasem próbę zreformowania zakonu w duchu pierwotnej reguły. Najbardziej dał się jednak
poznać jako kaznodzieja, który głosząc Słowo Boże przeszedł wzdłuż i wszerz Italię.
Gdziekolwiek się pojawił, gromadziły się tak wielkie tłumy, że żaden kościół nie mógł ich
pomieścić. Przemawiał więc na placach, a owocem jego kazań było odrodzenie życia
religijnego, liczne nawrócenia i powołania. Ulubionym tematem jego nauk była cześć dla
Imienia Jezus (to on rozpropagował symbol IHS – Jezus Zbawcą ludzi).
Z kazania „O chwalebnym Imieniu Jezus” św. Bernardyna: „Imię Jezus jest chwałą
kaznodziejów. Ono sprawia, że chwalebnym się staje zarówno słuchanie, jak i głoszenie
Bożego słowa. Skąd bowiem, jeśli nie dzięki głoszeniu Jezusa rozprzestrzenia się po całym
świecie tak szybkie i jasne światło wiary? Czyż blaskiem i wonnością tego Imienia i nas
samych nie pociągnął Bóg do swego przedziwnego światła? (…) Trzeba nam zatem głosić to
Imię, aby świeciło, a nie pozostawało w ukryciu. Nie może być jednak głoszone zbrukanym
sercem i nieczystymi wargami. W wybranym naczyniu należy je przechowywać i stamtąd
wydobywać (...) Albowiem jak po zapaleniu ognia w celu oczyszczenia pól, giną suche i
bezużyteczne chwasty, jak po rozproszeniu ciemności promieniami wschodzącego słońca
kryją się złodzieje, tak głosząc (Imię Jezusa) ginie niewiara, rozpraszają się błędy i jaśnieje
prawda”. (kazanie 49, rozdz. 2, fragm.)
W czym tkwiła siła jego kazań? Na pewno bardziej niż słowa działało na słuchaczy jego
świadectwo, jego wyrzeczenia i modlitwy. W swoim przepowiadaniu odwoływał się często do
rozumu („Największym przyjacielem diabła jest ignorancja”! – powtarzał), ale przede
wszystkim odwoływał się do ludzkiego serca. Wiedział, że wiara jest relacją osobową,
dialogiem z żywym Bogiem, a nie intelektualną spekulacją.
Poza tym, słuchacze doskonale wyczuwali, że za kierowanymi do nich słowami stoi ktoś,
komu naprawdę na nich zależy, ktoś, kto naprawdę ich kocha. Dlatego nie obrażały ich
drobne przytyki, których nie brakowało w kazaniach. Trzeba pamiętać, że trwały one
niekiedy cztery godziny! Gdy skupienie słuchaczy słabło i zaczynali między sobą rozmawiać,
w różny sposób przywoływał ich uwagę. Pewnego razu wyciągnął z kieszeni kawałek
papieru: „Posłuchajcie listu, który dzisiaj rano otrzymałem” – zawołał, a gdy nastała cisza,
dodał: „O, niewdzięczni! To kawałek listu, jest dla was ważniejszy, niż Słowo Boże”?! Innym
razem gorzko zauważył: „Gdy moi słuchacze nudzą się i ziewają, wystarczy, że powiem
jedno słowo przeciwko kapłanom lub prałatom, a natychmiast budzą się drzemiący i
zadowoleni zapominają o chłodzie i głodzie”.
Najbardziej krytyczny był jednak wobec samego siebie. Ilekroć mówił o Ojcach pustyni czy o
św. Franciszku, podziwiał ich posty, umartwienia, i pytał: „Jak oni to robili? Ja tak nie
potrafię”.
Duszpasterskie sukcesy św. Bernardyna nie wszystkich jednak napawały radością.
Wielokrotnie oskarżany o głoszenie herezji, musiał tłumaczyć się przed sądami.
Oczyszczonemu z zarzutów trzykrotnie proponowano biskupstwo. Za każdym razem
odmawiał. Miał duży dystans do siebie. „Gdy człowiek dobiega sześćdziesiątki – mawiał –
zaczyna maleć i staje się krzywy. Jego oczy łzawią, głowa chyli się ku ziemi, głuchnie i
niedowidzi”. Rzeczywiście, wyniszczony ciągłymi postami i wieloletnią pracą, z biegiem
czasu zapadał na coraz więcej chorób. Dokuczały mu kamienie w nerkach, reumatyzm i
choroby żołądka. I chociaż każda z tych chorób wystarcza na ogół, aby człowiek stał się
drażliwy i zamknięty w sobie, Bernardyn znosił je wszystkie z przykładną cierpliwością, a gdy
wychodził na ambonę i zaczynał przemawiać, wstępowała w niego młodzieńcza energia i
apostolski zapał. Św. Bernardyn ze Sieny zmarł 20 maja 1444 r. w San Silvestro k. L’Aquila.
Powiedział ktoś, że kazanie powinno być jak koncert, symfonia. Powinno mieć temat,
rozwinięcie, rytm, dynamikę, pauzy i zawieszenia, punkt kulminacyjny, dysonanse, a
wreszcie zakończenie, kodę i oklaski… Nie wiemy jak mówił św. Bernardyn: nie zachowały
się nagrania z jego kazaniami. Nie wiemy więc jaką miał barwę głosu, jak stawiał akcenty, na
jakim przemawiał tonie. Jedno wszakże wiemy: na pewno był to „koncert”, prawdziwie Boska.
- Szczegóły
W Wigilię Uroczystości Zesłania Ducha Świętego 18 maja odbyło się w Pelplinie Diecezjalne Forum Duszpasterskie „U źródła łaski”.
- Szczegóły
Lęborski Klub Przyjaciół Pomorskiej Drogi św. Jakuba zaprasza na pięcioetapowe pomorskie Camino. Łącznie trasa będzie miała 105 km, co upoważnia do uzyskania "Composteli", czyli certyfikatu pielgrzyma "Caminowicza".
- Szczegóły
W piątek, 17 maja 2024 roku w Kinie Sokół w Starogardzie Gdańskim odbył się jubileusz 50 - lecia Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia w Starogardzie Gdańskim.
- Szczegóły
W kościele katolickim przeżywamy dziś, 16 maja Święto św. Andrzeja Boboli, prezbitera i męczennika.
Apostoł Pińszczyzny, za jego namową król Jan Kazimierz ogłosił Matkę Bożą Królową
Polski – pisze ks. Arkadiusz Nocoń w felietonie dla portalu www.vaticannews.va/pl i
Radia Watykańskiego. 16 maja obchodzimy święto św. Andrzeja Boboli (1591-1657),
prezbitera i męczennika, od 2002 roku drugorzędnego Patrona Polski. Beatyfikował go
Papież Pius IX, a kanonizował Pius XI. Jego relikwie znajdują się w warszawskim
kościele jezuitów.
Andrzej Bobola urodził się 30 listopada 1591 r. w Strachocinie k. Sanoka w rodzinie
szlacheckiej. W roku 1611 wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w Wilnie, gdzie odbył studia
filozoficzne i teologiczne. Z zapisków jego przełożonych dowiadujemy się, że jako
młodzieniec miał charakter trudny i porywczy, jednak dzięki wytrwałej pracy nad sobą stał się
uosobieniem dobroci i łagodności.
Wyświęcony na kapłana (1622 r.) pracował w Nieświeżu, Wilnie, Warszawie i innych
miejscowościach. Wszędzie dał się poznać jako natchniony kaznodzieja i gorliwy
duszpasterz, który nie tylko odważnie głosił wiarę katolicką, ale śpieszył także z pomocą
chorym i biednym. Całkowicie oddany Bogu i Maryi (to m.in. pod jego wpływem król Jan
Kazimierz ogłosił Matkę Bożą Królową Polski), w ostatnim okresie swego życia działał jako
misjonarz w okolicach Pińska. Swoim nauczaniem, modlitwą i pokutą (odżywiał się
najczęściej chlebem i wodą) zdołał tam pozyskać dla Kościoła katolickiego bardzo wiele
dusz. Z tego powodu, już za życia, nazywano go „duszochwatem”, czyli „łowcą dusz”, oraz
„apostołem Pińszczyzny”.
Z encykliki „Invicti athletæ Christi” Papieża Piusa XII, wydanej z okazji 300-lecia śmierci św.
Andrzeja Boboli: „Jego życie jaśniało blaskiem prawdziwej wiary. Płonął wielkim
umiłowaniem Boga i bliźniego. Gdy tylko mógł, spędzał długie godziny przed Najświętszym
Sakramentem i wedle sił wspierał wszelką nędzę i wszelkie potrzeby. Nic zatem dziwnego,
że ten bojownik Chrystusa, wyróżniający się takimi przymiotami ducha, tyle zdziałał, i że jego
praca apostolska przyniosła tak wiele zbawiennych owoców. Nie szczędził sił w głoszeniu
prawdziwej wiary, sam tą wiarą żył i za nią oddał w ofierze swe życie. Przerazić może
wspomnienie okrutnych cierpień, które zniósł nieustraszony w wierze polski męczennik, a
świadectwo przez niego złożone zalicza się do najszlachetniejszych pośród tych, które sławi
Kościół”.
Istotnie, apostolskie sukcesy Andrzeja Boboli wywołały wobec niego nienawiść innowierców.
Jak była wielka dowiadujemy się z opisu jego męczeństwa. 16 maja 1657 r. do Janowa
Poleskiego, gdzie akurat przebywał, wpadli Kozacy. Nie uciekał przed nimi, choć przyjaciele
przygotowali mu w lesie kryjówkę. Najpierw zdarto z niego sutannę, a potem przywiązano do
słupa i biczowano, usiłując zmusić do wyparcia się rzymskiego wyznania. „Jestem kapłanem
katolickim – odpowiadał – urodziłem się w katolickiej wierze i w tej wierze chcę umrzeć”.
Wybito mu zęby, wyrwano paznokcie, a z gałęzi wierzbowych upleciono koronę, na wzór
Chrystusowej. „Jestem kapłanem katolickim...” – powtarzał. Zawleczono go do rzeźni i
rozciągnięto na stole: na plecach wycięto mu nożem ornat, na głowie tonsurę, a krwawiące
rany posypano plewami. Nie mogąc znieść jego wołania: „Jezu”, „Jezu”, odcięto mu język,
wargi i nos, i powieszono głową na dół, cały czas naigrawając się z niego. Pomimo tortur,
wciąż jednak żył, jakby wzywając do opamiętania. Na próżno. Drgające w konwulsjach ciało,
opuszczono wreszcie na ziemię i podcinając mu gardło, zakończono jego mękę.
Równie tragiczne jak życie Andrzeja Boboli były losy jego relikwii, które mimo upływu
wieków, zachowały się w dobrym stanie. W roku 1922, po otworzeniu trumny, bolszewicy
najpierw zdarli z męczennika ornat, a następnie, uderzali nim o ziemię, przekonani, że się
rozpadnie. Nie rozpadł się, a jego kult jeszcze się umocnił. Relikwie postanowiono więc
zniszczyć, ale uratowała je szalejąca w Rosji klęska głodu. Za przesłane przez Watykan
zboże, zgodzono się je przekazać Stolicy Świętej. W zaplombowanym wagonie, z 2
zaznaczeniem, by relikwie nigdy nie trafiły do Polski, wysłano je do Rzymu. Na skrzyni
umieszczono napis: „Cenna statua, dar dla Muzeum Watykańskiego”.
W roku 1920, gdy od wschodu szła sowiecka nawała, a nad Polską pojawiło się widmo
niewoli i okrutnych prześladowań, arcybiskup Warszawy, ks. kardynał Aleksander Kakowski
zarządził za wstawiennictwem bł. Andrzeja Boboli nowennę, a relikwię jego ręki kazał nieść
w procesji po ulicach Warszawy. W ostatnim dniu nowenny armia polska odniosła nad
bolszewikami wielkie zwycięstwo, zwane popularnie „cudem nad Wisłą” w 1920 r.
Ks. Arkadiusz Nocoń / vaticannews.va/pl
- Szczegóły
Wyższe Seminarium Duchowne Diecezji Pelplińskiej zaprasza młodych mężczyzn, którzy rozpoznają w sobie powołanie do kapłaństwa, do rozpoczęcia formacji i studiów
w pelplińskim seminarium, które jest częścią Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.